Gość
|
Wysłany:
Pon 20:54, 31 Sie 2009 |
|
Friendly Game z Carusem
Była całkiem ładna pogoda. Wypuściłam Nevadę na padok oraz Darka wraz z Daedrą, po czym udałam się do Srokatego, który strzelił wielkiego focha, że nie poszedł na padok. Weszłam do jego boksu i przytuliłam się do jego grzywy.
- Cześć kochanie .. – powiedziałam do konika, który się przełamał i również przytulił do mnie swoją łepetynkę. Poszłam do siodlarni po szczotki. Gdy wróciłam ogier przeżuwał resztki swojego siana. Weszłam do boksu i kilka razy przejechałam szczotką po jego sierści, ponieważ był czysty. Następnie kopytka i wyczesanie grzywy. Krowa był jakimś cudem spokojny, więc postanowiłam wykorzystać okazję i zrobić mu koreczki. Poszło łatwo i ogierek stał w cudnych koreczkach. Zaczęło się chmurzyć więc wyszliśmy i poszliśmy na round-pen. Byłam przygotowana na wszelkiego rodzaju bryki, dąbki itd. Jednak ogr dziś był nadzwyczajnie grzeczny. Zdziwiło mnie to ale dałam sobie spokój z dociekaniem dlaczego jest posłuszny. Kantar miał na pysku, więc nie musiałam mu go zakładać, ale założyłam ochraniacze z kaloszkami na przednie nogi, bo znając go jak ich nie będzie miał zrobi sobie krzywdę. Przypięłam uwiąz do jego kantara, wzięłam Carrot Stick, lonżę oraz czaprak i wyszliśmy na round-pen. Gdy ogierro zauważył klacz jego niespotykane posłuszeństwo przeminęło i zaczął swoje szalone popisy przed klaczami. Jakoś zaciągnęłam go na round-pen, dobrze że było tam wysokie ogrodzenie – przynajmniej nie mógł przeskoczyć xD Jednak na dużym ogrodzonym kole swoją uwagę ciągle skupiał na klaczach, które sobie padokowały. Więc przypięłam lonżę do kantara Carusa i pogoniłam go kłusem. Tak na chwilę by zaczął się orientować co się dzieje na round-penie a nie na padoku klaczy. Potem zwolniłam go do stępa na chwilę. Niechętnie to zrobił, ale jakoś to było. Pochwaliłam konika głosem i pogoniłam ponownie bacikiem do kłusa. Wyrwał się galopem więc przytrzymałam lonżę i mocno nią szarpnęłam, pomagając sobie komendą ‘prr’. Jakoś zwolnił do kłusa więc zatrzymałam go i nagrodziłam cuksem. Młody znowu zaczął kłusować [sam],a potem zerwał się galopem. Mi to nawet pasowało ; ) Gdy się wybiegał zatrzymałam go i odpięłam lonżę. Poklepałam konika, a lonżę przewiesiłam przez ogrodzenie. Wzięłam Carrot Stick i podeszłam do Kroowy. Podstawowa część Friendly Game – zaczęłam go głaskać po pyszczku, bez problemu pozwolił się dotknąć po chrapkach i pod żuchwą. Poklepałam go. Ale gdy doszłam do okolic oczu koń prychnął i zaczął się cofać.
-Spookojnie – powiedziałam do ogierra i przytrzymałam go za kantar, ale nadal dotykałam go w okolicach oczu. W końcu ustąpił, dał się tam dotknąć 1 raz. 1 raz … 2 raz – ani rusz. Zaczął brykać i kłapać ząbkami. Uspokoiłam go i wzięłam Carrot-Stick. O dziwo od razu się nim zaciekawił i zaczął go ‘jeść’. Poklepałam Caruska i gdy naprawdę polubił Carrota zaczęłam nim dotykać go po okolicach oczu. Jego reakcja nie była negatywna ani pozytywna, zaczął się cofać powoli, ale po chwili przestał i stanął. Od razu nagrodziłam konika, a teraz spróbowałam dotknąć go moją łąpką. Reakcja była łagodniejsza, ale koń znowu zaczął uciekać od mojej dłoni. Ale nie odpuszczałam, w końcu znowu się dał. Powtórzyłam to jeszcze kilka razy – już dawał się bez problemu tam dotykać Rękę obniżyłam na szyję i łopatkę - stał spokojnie jak aniołek Poklepałam konika i rękę wzięłam na pierś – również stał nieruchomo. Dwie przednie nogi poszły szybko, coś tam się sprzeciwiał ale potem odpuścił. Pod brzuchem, tam gdzie leży popręg dał spokojnie się dotknąć. Gdy ręką dotknęłam kłębu ogier zaczął skakać, brykać, a ja próbowałam go uspokoić. Niemal przeskoczył ogrodzenie .. Wzięłam szybko bata do lonżowania i trzasnęłam go po dupie. Było to bezlitosne i okropne, ale zrobiłam to dla jego dobra .. bo gdybym go nie walnęła, mógłby próbować przeskoczyć ogrodzenie co groziłoby poważną kontuzja albo i nawet śmiercią .. Caru się na mnie śmiertelnie obraził. Zachęciłam go cuksem – nie .. koń nadal musi być obrażony. Zaczęłam miło do niego mówić, przepraszać .. nawet nie zrócił ku mnie ucha. Błagałam, byłam pewna, że mnie rozumie. Łza zakręciła mi się w oku, gdy Srokaty do mnie podszedł, trącił pyskiem i się wtuliłam. Byłam smutna, ze musiałam go walnąć, ale również szczęśliwa, że on mnie jednak kocha .. również przytuliłam się do srokatej szyi i dałam mu jego ulubionego cukierka. Zdziwiłam się bo nie chciał cukierka, wolał wtulać się w moje włosy. I właśnie tak przejawiła się miłość do mnie z jego strony. Zdałam sobie sprawę, że wiele krzydwy mu wyrządziłam, obiecałam się poprawić. Pocałowałam go w chrapki i z trudem przeszłam do dalszej gry w PNH. Ale najpierw jeszcze ten uciążliwy kłąb .. gdy rzuciłam na niego oko okazało się, że Caruso zaczął tak wariować bo go zabolało – miał go obtarty. Postanowiłam, że kłębu już nie będę dotykać i przeszłam do grzbietu. Dobrze zniósł ‘głaskanie’ po grzbiecie więc, skierowałam łapę na słabiznę. Zaczął się troszkę kręcić, ale to tylko dlatego, że jak dotąd nikt go tam nie dotykał. Dotykałam go tam dotąd, aż nie ustąpił, a gdy już to zrobił poklepałam go ochoczo po łopatce. Gdy zeszłam na dół ręką, zaczął się cofać. Ale tym razem gdy ja nie ustąpiłam, on odwrócił się i uciekł ode mnie kłusikiem xD Po chwili gdy do zawołałam, podszedł, był najpierw upatry i nieznośny, ale grunt że podszedł. Nagrodziłam go i znowu dotknęłam go bliżej słabizny. Stał spokojnie bez ruchu. Powtórzyłam dotykanie kilka razy i przeszłam do tylnich nóg. Gdy dotknęłam lewej z obydwu stron i na różnych wysokościach był całkiem spokojny. Ale gdy doszłam do lewej nogi odwrócił się i dziabnął mnie w dupe.
- E ! Opanuj się ! – wykrzyczałam do ogiera, który patrzył na mnie swoimi ślepkami, zupełnie tak jakby chciał mnie przeprosić. Dobrze, już dobrze – powiedziałam do Carusa i pogłaskałam go po chrapach. Znowu dotknęłam nóżki .. delikatnie i koń ani drgnął. Poklepałam go i jeszcze na koniec spróbowałam podotykać każdej części jego ciała. Przy słabiźnie było trochę sprzeciwu, ale poza tym okej. Jeszcze tylko te krzyki i hałasy nam zostały. Zaczęłam się drzeć wniebogłosy, jak idiota oczywiście. A Caruso, ten młody wypłoch, zaczął fikać koziołki. Uspokoiłam go i przekonałam, że to ja się dre i że nie musi się mnie bać. Spróbowałam jeszcze raz .. i następny , i tak dalej – ani razu od tego czasu się nie spłoszył. Nagrodziłam go jego ulubionym cuksem i jeszcze poskakałam wokół niego również jak idiota itd. Tym razem tylko się na mnie patrzył jak na pedałkę xd Właśnie gdy zakończyliśmy pracę lunął wielki deszcz. Szybko złapałam Carusa za kantar, wzięłam Carrota i inne rzeczy, które tam leżały i szybko pobiegliśmy do stajni. W stajni, wstawiłam Carusa do boksu i ponieważ był mokry wytarłam jego ciałko słomą .. Potem dałam Caru, Nevadzie i Darkowi jabłuszka. Oczywiście Daedra również się załapała jako mama Darka ; D Poszłam w końcu do Chocky pomóc jej w papierkowych sprawach .. |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 20:59, 31 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz |
|