Joanne
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Sob 11:38, 09 Sty 2010 |
|
Data: 09 Sty 2010 r
Trener: Joanne
Opis:
Z samego rana przyjechałam do Happy Horse, by przetrenować "moich podopiecznych". Gdy weszłam do stajni Bumerang wyglądał z boksu i na mój widok sam nie wiedział, czy się cieszyć, być złym czy też się bać. W końcu jednak przyjął mnie neutralnie, niby lekko skulił uszy, jednak po pogłaskaniu od razu się przekonał co do moich dobrych stron, więc dałam mu cukieraska i poszłam po sprzęt. Szybko go odnalazłam i przytargałam pod boks deresza. Za kantar wyprowadziłam go z boksu i uwiązałam mocno, sięgając następnie po twardą szczotkę, którą zamaszyście zaczęłam rozczesywać masę zlepek na sierści ogiera. Bum wiercił się jak mógł, więc ładnie sobie pokręcił zadkiem i w końcu gdy lekko dostał stanął grzecznie. Dokładnie go porozlepiałam (xD) po czym miękka szczotką wszelkie brudy sczesujemy i tym razem wystąpiła reakcja zwana niemiłosiernym wierceniem się na wszystkie sposoby i tupania nogą. Mimo to gdy skarciłam nieznośnego już ogiera Bumerang stanął i tylko łypał na mnie okiem od czasu do czasu. Postanowiłam go trochę mocniej uwiązać, bo jak widać nawet takie uwiązy nie ograniczały jego ruchów przód-tył. Mimo iż rumakowi się to nie podobało to wykonałam swój pomysł i zabrałam się za kopyta. Poszło szybko, deresz zdążył spostrzec, że koniec zabawy i postanowił ulec. Szybko rozplątałam grzywę i ogon, po czym wzięłam siodło i założyłam je delikatnie Bumerangowi na grzbiet. Koń napiął mięśnie i zrobił dziwną figurę wyraźnie oznaczającą niezadowolenie, jednak gdy już poczuł ciężar sprzętu ładnie ułożonego na grzbiecie uspokoił się i bez scen pozwolił zapiąć popręg. Pochwaliłam go sowicie i wzięłam owijki, którymi owinęłam jego nogi i sięgnęłam po ogłowie. Przełożyłam wodze przez głowę, rozpięty kantar zsunęłam na szyję ogiera i podetknęłam oliwkę pod pyszczek. Konio nieco niechętnie i opornie, ale przyjął je i mimo iż podniósł łeb w górę, to szybciej odpuścił i po chwili zapinałam nachrapnik. Potem ja się wyszykowałam i ruszamy na halę, nakrywając uprzednio Buma derką. Na miejscu dociągnęłam popręg, ustawiłam strzemiona i wsiadłam przytrzymując konia, który wyraźnie chciał już iść.
-Jeszcze chwilę chłopaczku, gzie Ci się tak spieszy co? - Powiedziałam i dopiero, gdy koń się opanował i skupił na mnie dałam lekką łydkę do stępa. Ruszyliśmy żwawo, Bumerang miał wyraźnie dużo energii. Przez pierwsze 5 minut luz, potem stopniowo nabieram wodze zachęcając konia do wejścia na kontakt. Reakcją było wpierw naparcie na wędzidło, a potem uniesienie głowy i usztywnienie jej. Wjechałam więc na koło i jeżdżąc po nim robiłam mniejsze wolty, zmiany kierunków itd. W końcu deresz zaczął zniżać główkę i rozluźniać ją, momentami żując wędzidło. Gdy wszedł na delikatny kontakt z dobrym ustawieniem od razu dałam mu luźną wodzę i pochwaliłam. Potem ponownie nabieramy wodze i tym razem zarówno naparcie na wędzidło, jak i uniesienie głowy było znacznie mniejsze i ogierro szybciej odpuścił. Ponownie go pochwaliłam gdy się ustawił. Za trzecim podejściem już bez zapierania tylko leciutko uniósł i usztywnił łepek na 3 kroczki i odpuścił. Pochwaliłam go i na takim kontakcie poprosiłam o lepszą pracę zadu. Wpierw była ona wykonana jako przyspieszenie, jednak po 4 podejściach za 5 nam się udało. No, więc mamy most, to sprawdzimy wygięcia. Bum dzięki pracy na kole był już powyginany nieco i w miarę ładnie się ustawiał, jednak widać i czuć było wtedy usztywnienie. Więc w każdym narożniku i nie tylko robiliśmy średniej wielkości woltę i po 2 okrążeniach Bumerang się rozluźnił i spokojnie wykonywał zakręty. Zmieniliśmy kierunek i to samo, patrzymy na wygięcia. Tu szło nam o wiele lepiej, jednak jedno okrążenie z woltami zrobiliśmy, tak dla pewności. Potem półparada, na którą o dziwo deresz zareagował i kłus od lekkiej łydki. Ogier szedł bardzo żwawo, szybkim tempem, jednak pozwoliłam mu na takie 2 koła, w końcu wolałam pozwolić mu teraz trochę pokłusować szybciej, niż później zostać obdarowana serią mocnych baranów. Potem dosiadem spowolnienie konia i spokojny roboczy kłus, w którym będąc na kontakcie pracujemy nad pracą zadu. Szło opornie, Bumerang się zdekoncentrował, jednak po 5 okrążeniach ładnie podstawił zad i jeszcze ładniej ustawił główkę. Zmiana kierunku przez ujeżdżalnię i w drugą stronę kłusujemy. Zaczęliśmy się wyginać na slalomach, woltach i tym podobnych, deresz szybko skapował i ładnie się ustawiał. Potem zaczął się ociągać, a następnie trochę ze mną walczyć. Machał łbem, podskakiwał dziwnie, próbował wywieźć i co tylko się dało."A szło już tak ładnie..." Pomyślałam i mocno przyłożyłam łydki do boków konia doprawiając delikatnym batem po zadzie posyłając go w przód. Ogier skoczył do przodu i szedł w miarę ładnie, jednak zaczął napierać na wędzidło. Zaczęłam działać ponownie łydkami i w końcu Bumerang odpuścił. Gdy już się ładnie ustawił i uspokoił dałam mu luźną wodzę, poklepałam po czym dosiadem nakłoniłam do wykonania przejścia w stęp swobodny. Kilka sekund w ramach nagrody rumaka i ponowne nabranie wodzy. Bum ładnie wszedł na kontakt i nie próbował usztywniać łebka, jednak momentami nim machał, co bywało denerwujące. Chwila stępa i intensywnej pracy w nim, następnie kłus od łydki. Ładne ruszenie, i na szczęście już bez scen. Ogier trochę był zły, jednak tylko od czasu do czasu mocniej poruszył głową czy coś i na tym się kończyło. Po wykonaniu jednego dużego okrążenia łydkami nakłoniłam deresza do zrobienia dużej, okrągłej wolty. Wyszło nawet nawet, jednak jeszcze kanciaste. No to poprawiamy. Tym razem zadziałałam też i lekko wodzą, na co konik ślicznie się wygiął i wykonał bardzo ładne, o łagodnych bokach koło. Następnie powrót na ścianę i tak jedziemy przez pół ujeżdżalni. Następnie kolejny wyjazd na koło 20 m. Bardzo ładne wykonanie, a przy kolejnym takim kole spróbowaliśmy tez żucia z ręki. Może i średnio wyszło, ale jako-takie było, więc pochwaliłam ogra i chwilka kłusa na luźniejszych wodzach. Gdy odpoczęliśmy nabrałam je na nowo, poprosiłam konia o lepsze podstawienie zadu i kręcimy mniejsze (ok.10 m średnicy) wolty. Bumerang bardzo ładnie się spisywał, chyba mu się trochę humor polepszył. Kręciliśmy się strasznie, wciąż jakieś slalomy, przekątne, serpentyny, wolty, półwolty, koła...w końcu i ósemki. Owszem, było kilka buntów, typu, że "stajemy, cofamy się i nie, nie pójdziemy do przodu. Na bata oddajemy z zadu następnie skaczemy w bok i machamy łbem" jednak jakoś wynegocjowałam u deresza jako-takie posłuszeństwo i pokazałam, że dobra współpraca się opłaca. Gdy już wygięcia dobrze nam szły, przyszła pora popracować nad przejściami. No to standardowo. Wpierw kłus-stęp-stój-stęp-kłus, co Bum w szybkim czasie opanował, ale też wykorzystał kilka razy jako okazję do pokazania mi, że nie jest koniem, który pozwoli jeźdźcowi na wszystko. Był bardzo wymagający - bez dobrych i wyraźnych pomocy nie zrobi choć trochę dobrego przejścia. W końcu jednak się dogadaliśmy i radziliśmy sobie przyzwoicie. Potem, nie tracąc już więcej czasu zaczęliśmy od razu robić przejścia kłus-stój-kłus. Tu tez moja rola łatwa nie była. Sporo się namęczyłam, nim ogier zaczął wykonywać ładne, płynne przejścia nie popadając w ten sam schemat i nie ruszając tuz po zatrzymaniu kłusem, tylko czekając na mój sygnał. Pochwaliłam go za to stępem na luźnej wodzy, przy okazji odpoczywając przed galopem.
soon |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Sob 15:31, 06 Lut 2010, w całości zmieniany 4 razy |
|