Joanne
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Sob 11:14, 23 Sty 2010 |
|
Data: 23 Sty 2010 r.
Trener: Joanne
Opis:
Deltic miała dziś wyraźnie kiepski dzień. Gdy podeszłam do drzwi boksu stała odwrócona zadem, więc na nią zacmokałam. Odwróciła uszy w moją stronę, następnie skuliła się i machnęła tylną nogą. "No to będzie zabawa" - Stwierdziłam w myślach i powędrowałam do siodlarni po sprzęt. Wytargałam szczotki, ochraniacze, czaprak z siodłem oraz ogłowie, w którym oliwkę zamieniłam chwilę później na wielokrążek po czym ruszyłam do konia. Poukładałam wszystko jak trzeba i z uwiązem w ręce weszłam do boksu. Klacz już zaczęła się odwracać zadem, machać łbem i straszyć zębami, jednak gdy ustawiła się równolegle do drzwi szybko podeszłam i złapałam ją mocno za kantar. Ta strzeliła z zadu i wspięła się lekko po czym stanęła ze skulonymi uszami i wciąż chciała mnie gryźć.
-Del. Uspokój się, bo będzie nie fajnie - Powiedziałam dopinając uwiąz i wyprowadzając na napiętej lince klaczkę z boksu. W drzwiach jednak się zatrzymałyśmy. Koń nie będzie iść przede mną. Jeszcze raz napięłam linkę i spokojnym krokiem wyszłam z boksu, a klacz obok mnie. Gdy tylko chciała się wyrwać, napinająca się jeszcze mocniej linka pociągała ją kantar sprawiając dyskomfort więc po jednym razie poszła na ugodę. Ustawiłam ją trochę dalej niż planowałam i uwiązałam. Wzięłam szczotki i zabrałam się za czyszczenie. Na szczęście stwór przebywał w derce, więc dużo czasu mi to nie zajęło. Kopyta tez ładnie podała i w końcu przestała się wiercić. Pochwaliłam ją sowicie marchewką i szybko wykończyłam dzieło przeczesując grzywę i ogon. Następnie wzięłam siodło i skierowałam się z nim do kobyły. Deltic skuliła uszy i uniosła groźnie głowę, jednak po wykonaniu jednego kroku w bok stanęła i pozwoliła sobie siodło założyć. Przy podpinaniu popręgu mało mnie nie ugryzła, za co dostała niby przypadkiem po chrapach (uderzyła się o wystawiony łokieć). Sprawdziłam czy wszystko dobrze leży i zakładamy ochraniacze. Poszło gładko, choć raz mi gniada elegancko wierzgnęła tylną nogą. Na koniec zostało nam ogłowie oraz derka. Szybko zarzuciłam materiał na grzbiet zapinając z przodu po czym wzięłam przełożyłam przez szyję kobyły wodze, ściągnęłam jej kantar i trzymając delikatnie za nos podstawiłam wędzidło pod pyszczek. Delciak nie chciał przyjąć kiełzna więc wsadziłam jej kciuka do buzi i gdy ją otworzyła szybko ale ostrożnie wsunęłam wielokrążek. Potem już poszło gładko i pochwała dla klaczki za dobre zachowanie. Następnie samą siebie ogarnęłam i ruszamy na halę. Czułam różnicę w prowadzeniu tej wariatki, już grzecznie szła obok mnie, jednak co do wychodzenia z boksu i zachowania w nim trzeba będzie jeszcze wiele popracować. Gdy dotarłyśmy na miejsce ściągnęłam z Deltic Silver derkę, dociągnęłam popręg (co spowodowało, że ta skuliła się i machnęła głową w moją stronę, jednak już ostrożniej) i ustawiłam sobie strzemiona, następnie wsiadłam. Szybko ogarnęłam nas obydwie i ruszamy stepem swobodnym.
Silverowa zdążyła wyczuć, że to nie jest ta oliwka, na której jeździła i zaczęła międlić je w buzi. Zrobiłyśmy z 3 okrążenia stępem na obie strony i zatrzymanie. Wodze przypięte wówczas do największego, najdelikatniejszego kółka przepięłam o jedno niżej, by działać na kobyłę lekką dźwignią. Zaczęłam nabierać wodze jednocześnie zachęcając Deltic do żwawszego tempa i lepszego podstawiania zadu. Wpierw przy wejściu na kontakt oczywiście łeb w górę, jednak czując działanie dźwigni zaczął on stopniowo schodzić w dół. Del non stop żuła wędzidło, raz nawet zaczęła gryźć, jednak została za to skarcona i odstąpiła. Zaczęłyśmy się wyginać na najróżniejsze sposoby, pracując też nad zebraniem i rozluźnieniem, szczególnie szyi. Po 10 minutach częstych slalomów, zmian kierunków, wolt i ósemek konisko szło rozluźnione w szyi, na ładnym kontakcie, ustawione. Przejechałyśmy w tym stępie 2 razy przez drągi i zakłusowanie. Delciak ruszyła od łydki, żwawo i chętnie, dobrze pracowała zadem i sama z siebie, bez mojej pomocy utworzyła most między szyją a zadem, żując w dodatku wędzidło i nie walcząc z danym kontaktem. Pochwaliłam ją chwilą kłusowania na luźnej wodzy po czym znów wejście na kontakt, jednak łeb w górę i sztywno. Trochę czasu minęło, nim w końcu Deltic odpuściła, ale drągi i cavaletti dużo przy tym pomogły. Wolty też okazały się przydatne, a i wielokrążek wiele zdziałał. Normalnie byśmy jeszcze dwa razy dłużej musiały choć, by kobyłka odpuściła, a tu mniej niż 10 minut i hop. Na chwilę przejście do stępa i dociągamy popręg o jedną dziurkę. Następnie w stępie chwilka odpoczynku i przy okazji praca - zmiany tempa, przejścia, różne figury, nie obyło się też bez ustępowania od łydki. Za dobre reakcje na łydki i ogólnie poprawne zachowanie nagrodziłam gniadoszkę chwilą luzu, po czym nabranie wodzy (na szczęście łeb tylko na sekundkę poszedł w górę) i kłus. W kłusie też zmiany tempa, sporo przejść i figur typu wolta, jazda na ósemce w ćwiczebnym zmieniając raz po raz tempo oraz wygięcia, aż w końcu ciąg w kłusie w lewo. Bardzo udany, nawet prosty. Pochwaliłam klacz i to samo w prawo. Również dobrze, ale troszkę gorzej. Wykonałyśmy może z 4 takie ciągi na obie strony i żucie z ręki na wolcie. Klaczka ładnie zeszła z głową, a potem ładnie ją podniosła bez usztywniania i unoszenia nie wiadomo jak. Potem przejście do stępa (od dosiadu) i chwilka odpoczynku przed galopem. Na hali były ustawione drągi na galop, więc stwierdziłam, że i to sobie przejedziemy kilka razy. Po 5 minutach stępa nabrałam wodze i lekka łydka do kłusa, po jednym kole w narożniku zagalopowanie z prawej nogi. Przyznam, że ta wariatka ma niezły zapłon przy starcie. Ruszyła pełnym galopem przed siebie, strzelając dodatkowo 2 barany i jeden wyskok w górę. Pulsacyjnie działając wodzą wzięłam ją na woltę i uspokoiłam, po czym znalazłam przyczynę strachu. Przy tym narożniku stał stojak, a na nim jaskrawa płachta. Już wcześniej Deltic niechętnie mijała ten narożnik. Podjechałam stępem z kobyłką, by jej go pokazać. Pierwsze co, to uszy na sztorc i jak najdalej. Potem już czując moje zdecydowanie podjechała i dokładnie obejrzała straszną folię, a gdy ta zaszeleściła uskoczyła w bok i już chciała ruszyć galopem, gdy ją przytrzymałam. Podjechałam na gniadej do tego stojaka i ściągnęłam folię, co wywołało atak paniki, spłoszenie się i ogólnego mega stracha. W końcu Deltic zaczęła zwalniać tempo galopu, gdy ja wciąż szeleściłam płachtą. W końcu zatrzymałam ją i szeleszczącym czymś przejechałam kilka razy po szyi, dając do powąchania i innych takich aż w końcu położyłam tam gdzie nie będziemy jeździć i na spokojnej już klaczy ruszyłam kłusem, potem galopem z prawej nogi. Teraz już spokojne ruszenie płynnym galopem i o dziwo nawet na idealnym kontakcie, z dobrym ustawieniem, bez scen i buntów. Poklepałam Deltic i kilka kółek w spokojnym galopie, dla rozluźnienia też dłuższa wodza, a potem trochę pracy. Wolty, slalomy, przekątne i w końcu kłus, zmiana kierunku i galop z lewej. Tu także - chwila luzu po czym wolty, slalomy i przekątne, a gdy już się rozgrzałyśmy to i nawet drągi. Przejazdy były ładne, płynne i spokojne, bez puknięć i z dobrymi wyliczeniami. Pochwaliłam więc po 4 przejeździe klaczkę i kłus, by zmienić kierunek. Półwolta i chwilę po niej zagalopowanie. Szybsze troszkę tempo i większa praca. Mocniejsze wygięcia, przejazdy przez drągi oraz 2 skoki przez cavaletti po czym próba ciągu. Wyszedł nam sztywny, krzywy chód po skosie, więc poprawka. Za drugim razem już bardziej jak ciąg, ale sztywny. Po kolejnych 3 podejściach Deltic wykonała poprawny, płynny ciąg w galopie. Pochwaliłam ją sowicie i jeszcze 2 razy dla utrwalenia. Następnie stwierdziłam, że spróbujemy wykonać lotną. Wyjechałam po przekątnej na środek i dałam odpowiednie pomoce. Mimo iż Del się pogubiła, to zmieniła tą nogę na dobrą, więc pochwaliłam i galopujemy na prawą. teraz ponownie przejazdy przez drągi, 2 skoki przez cavaletti (udane, jednak trzeba będzie trochę popracować) i ciąg. O wiele ładniejszy i dokładniejszy niż na drugą stronę, już za drugim razem wykonany został świetnie. No to dla utrwalenia 2 razy i luźna wodza w galopie. Pozwoliłam Deltic trochę poszaleć, jednak to płoszenie się tak ją zmęczyło, że nie chciała jechać szybciej, więc dałam spokój i kłus. Przyznam, że na wielokrążku ten koń to anioł, to jest najodpowiedniejsze (na razie) wędzidło dla Deltic. Nie za mocne, a dobrze na nią oddziałuje zarówno jako dźwignia, jak i sygnał do zwolnienia czy coś (bo konia który się spłoszył ciężko jest dosiadem zatrzymać). W kłusie już raczej luźna wodza i na spokojnie tak przez 10 minut, od czasu do czasu wykonując jakieś pseudododanie bądź ciąg. Potem przejście do stępa i swobodny, na luźnej wodzy, dla ochłonięcia. Trzymając się dalej od Cati z Coco występowałam Delciaka jak należy przez 15 minut, potem zatrzymałam, poklepałam, zsiadłam, poluźniłam popręg i podpięłam strzemiona. Wzięłam derkę i założyłam na Del, nachrapnik rozpięłam, dałam smaczka a sama sięgnęłam po wodę.
Chwilę postałyśmy się już wychładzając i przygotowując do wyjścia na mróz, po czym z głośnym "Uwaga!" wyszłyśmy z hali. Weszłyśmy do stajni gdzie przywitały nas rżenia ogierów i zatrzymanie przed boksem. Tam rozsiodłałam i wytarłam klaczkę, gdzie mogłam to i wyczesałam brudy, założyłam padokową derkę i zdjęłam ogłowie by założyć kantar. Wędzidło było całe w pianie, jak i pysk Deltic, co było pozytywnym sygnałem. Szybko założyłam jej na głowę kantar i na myjkę. Dzięki pracy w ostatnich tygodniach gniada przestała się jej bać i grzecznie wchodziła do pomieszczenia. Schłodziłam nogi, dałam się napić i wracamy pod boks. Tam tylko wytarłam nogi, ubrałam w owijki i zaprowadziłam na padok. Nie było jakoś potwornie zimno, nogi kobyłka miała ubrane, ciałko też, ochłonęła, więc postanowiłam ją wypuścić, bo czemu ma stać w boksie. Gdy szłyśmy Deltic już nie ciągnęła, nie szarpała, szła grzecznie obok mnie za co została pochwalona. W końcu wypuściłam ją na ten śnieg, w którym od razu się wytarzała. No cóż...przynajmniej jest w derce i się nie zbrudzi Następnie poszłam do stajni, odstawiłam wyczyszczony sprzęt na miejsce po czym ogarnęłam przed boksem i na myjce, bo zrobiłyśmy z Del niezły burdel. Następnie poszłam na halę do Cati, by opowiedzieć trening. Podsumowując: Wielokrążek był dobrym rozwiązaniem, Deltic Silver od razu lepiej się zachowywała i łatwiej było nad nią zapanować. Elementy ujeżdżenia idą nam już dobrze, więc zapewne zaczniemy już poważniej skakać. Mimo to czeka nas jeszcze sporo pracy nad zachowaniem w ręku i boksie, ale na to mamy jeszcze sporo czasu a i tak jest lepiej niż było. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Sob 12:02, 23 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy |
|